Przez kilka godzin nikt nie zainteresował się pobitym mężczyzną, leżącym na przystanku. Zareagowała dopiero strażniczka miejska, która przejeżdżała w wolnym od pracy dniu. Nasza koleżanka natychmiast wysiadła z pojazdu udzielić pomocy mężczyźnie. Jak się okazało został on poważnie pobity.
Kwadrans przed godziną 8 rano, 29 października, strażniczka miejska z VI Oddziału Terenowego jechała do Marek autobusem podmiejskim. Gdy pojazd ruszał zauważyła, że na przystanku leży mężczyzna. Funkcjonariuszka posiadająca uprawnienia ratownika wysiadła na następnym przystanku i wróciła do mężczyzny. Gdy podeszła do niego okazało się, że ma obrażenia twarzy i brzucha. Mężczyzna poinformował, że został pobity kilka godzin wcześniej. Na jego brzuchu widać było siniaki. W wyniku uderzania doszło też do złamania kości nosowej. Funkcjonariuszka poprosiła o wsparcie kolegów ze straży miejskiej i wezwanie pogotowia. Strażnicy, którzy szybko dotarli na miejsce, zaopiekowali się poszkodowanym do czasu przyjazdu karetki. Mężczyzna został przewieziony do szpitala.