Odruchem każdego człowieka, który widzi osobę leżącą, powinno być zainteresowanie, czy potrzebuje ona pomocy, podjęcie odpowiednich działań i, w zależności od tego co się dzieje, wezwanie służb. Człowiek, który wybrał się skradzionym rowerem na nocną przejażdżkę po Targowej, odruch miał zgoła inny. Zamiast zainteresować się, dlaczego na chodniku leży człowiek, i pomóc potrzebującemu, zaczął... przeszukiwać mu kieszenie.
Strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego, którzy w nocy patrolowali Pragę Północ, od operatora monitoringu miejskiego otrzymali informację o mężczyźnie leżącym na ulicy Targowej. Gdy strażnicy jechali we wskazane miejsce, operator poinformował, że do leżącego ktoś podjechał na rowerze, po czym zaczął grzebać leżącemu w kieszeniach. Po przybyciu na miejsce funkcjonariusze zastali obu mężczyzn - osoba zgłaszana jako leżąca siedziała na krawężniku, a druga - na widok zbliżającego się patrolu - próbowała się oddalić. Jednak strażnicy udaremnili ucieczkę. Siedzący czterdziestolatek poinformował, że czuje się dobrze, i że miał w kieszeni banknot dwudziestozłotowy, jednak już go nie ma. Pieniądze znaleziono przy ujętym, który twierdził, że niczego nikomu nie ukradł, a pieniądze należą do niego - w przeciwieństwie, jak twierdził, do stojącego nieopodal roweru. Po poinformowaniu, że operator monitoringu widział, jak przyjechał na rowerze na miejsce zdarzenia, trzydziestosiedmiolatek stwierdził, że owszem, przyjechał na rowerze, ale nie należy on do niego, bo go sobie "pożyczył", biorąc go spod jakiegoś budynku. Kieszonkowy szperacz trafił do SOdON (miał niemal promil alkoholu w wydychanym powietrzu), rower - na policję, a mężczyzna zgłaszany jako osoba leżąca, który był pod lekkim wpływem alkoholu, otrzymał polecenie powrotu do domu. Dalsze czynności poprowadzi policja.
