W Warszawie przybywa miejsc, które świadczą pomoc uchodźcom. To nie tylko dworce autobusowe i kolejowe. To także punkty informacyjne, tymczasowe noclegownie lub punkty pomocowe, czy szczepień na COVID. Codziennie w tych miejscach pojawiają się nowe grupy wycieńczonych wielogodzinną podróżą ludzi. Zdenerwowanych, zagubionych, bezsilnych, chorych. Dźwigających dobytek lub uciekających tylko z jedną walizką
Tysiące zmęczonych, ciężko doświadczonych ludzi codziennie przybywa do punktów wsparcia tworzonych przez Miasto w celu pomocy uchodźcom. Pytają o możliwości noclegowe, formalności związane z pozostaniem lub tranzytem przez Polskę, o pracę, o szkołę dla dzieci. Często zmarznięci, wycieńczeni, spragnieni, głodni. Wszędzie tam, wraz z pracownikami pomocy, wolontariuszami i innymi służbami o ich bezpieczeństwo, spokój i lepsze samopoczucie dbają strażnicy miejscy. W wielu przypadkach potrzebna jest pomoc medyczna, wiarygodna informacja, czy zwykły ludzki odruch.
Do służby w punktach udzielających wsparcie uchodźcom skierowani zostali funkcjonariusze oraz strażnicy z uprawnieniami ratowniczymi, wyposażeni w specjalistyczny sprzęt i środki medyczne. Gdy jest to możliwe nasze patrole na miejscu udzielają niezbędnej pomocy. Jeśli zachodzi taka konieczność, strażnicy-ratownicy potrafią ocenić stan zdrowia, wezwać pogotowie czy pokierować pacjenta do lekarza specjalisty.
Funkcjonariusze w mundurach budzą zaufanie. Przyjezdni pytają o drogę, o adres, o miejsca w których jest udzielana pomoc i gdzie można przenocować. Mimo ogromu wdzięczności za otrzymywaną zewsząd pomoc, czują się w obcym kraju niepewni.
- Ludzie, którzy potrzebują pomocy, widząc mundur, często podchodzą i proszą o pomoc. Te prośby dotyczą naprawdę bardzo różnych spraw. Czasem jest to prośba o wodę, a czasem o pomoc, bo… kogoś boli serce. Zdarzają się też zwichnięte a nawet złamane nogi czy ręce. Pomagamy każdemu, kto się do nas zwróci, w zależności od danej sytuacji i potrzeb – mówi ratowniczka medyczna ze straży miejskiej Dorota Widłak.
Nierzadko ta pomoc wykracza poza procedury. Na Pradze-Północ na wieść o kończących się zapasach szczoteczek do zębów, pasty i dezodorantów, strażnicy miejscy przeprowadzili błyskawiczną zbiórkę w mediach społecznościowych i jeszcze w trakcie patrolu, radiowozem dostarczyli potrzebne rzeczy do punktu pomocy uchodźcom. Funkcjonariusze na Dworcu Wschodnim zorganizowali przyjezdnym bezpłatne kart SIM, by mogli skontaktować się z rodziną w Ukrainie, a na Zachodnim umówili się po zakończeniu służby i własnymi samochodami przewieźli imigrantów na nocleg do zaprzyjaźnionych rodzin.
- Jesteśmy tylko jednymi z wielu, którzy pomagają. To zwykłe ludzkie reakcje i nasz obowiązek. – mówią strażnicy pełniący służbę w punktach pomocy uchodźcom.
