Strażnicy z Oddziału Ochrony Środowiska – na co dzień kontrolujący przepisowość stosowanego opału i wykorzystywanych pieców - zostali skierowani do Wawra, gdzie nad jedną z posesji miał unosić się podejrzanie gęsty dym. Tak było, ale dalsza interwencja odbiegała od typowych działań „antysmogowców”.
6 kwietnia strażnicy miejscy z Oddziału Ochrony Środowiska zostali wezwani na miejsce silnego zadymienia przy ulicy Narodowej. To, co zobaczyli na miejscu zupełnie zmieniło charakter tej interwencji. Sytuacja była poważna — zza uchylonej furtki biła świetlista łuna, a z głębi posesji dobiegały odgłosy trzaskających płomieni. Funkcjonariusze weszli na teren nieruchomości i zobaczyli, że ogień objął drewniane drzwi budynku oraz stertę wyschniętych odpadów roślinnych, które — w połączeniu z silnym wiatrem — stanowiły idealne paliwo dla rozprzestrzeniającego się żywiołu. W krytycznej sytuacji strażnicy zachowali zimną krew. W pierwszej kolejności sprawdzili, czy nikomu nie grozi niebezpieczeństwo. Na posesji była kobieta z dwójką dzieci, którą poproszono o natychmiastowe opuszczenie zagrożonego domu. Funkcjonariusze, mając do dyspozycji ogrodowy wąż i grabie, przystąpili do gaszenia płomieni. Strażnicy zdołali skutecznie opanować ogień i zapobiec, by nie przeniósł się z drewnianych drzwi na dalszą część zabudowy.
Jak wynika z relacji kobiety, źródłem pożaru był popiół z domowego kominka wyrzucony przez jedno z dzieci na stertę roślin na podwórku. Na miejscu przeprowadzono więc rozmowę dotyczącą zasad przeciwpożarowych, a kobiecie zalecono odpowiednie zabezpieczenie nieruchomości, by zapobiec podobnym incydentom w przyszłości.