Rozpoczęła się akcja porodowa. Kobieta była już w drodze do szpitala, ale prowadzący auto jej zdenerwowany mąż bał się, że mogą nie zdążyć na czas. O pomoc poprosił strażników miejskich, którzy pomogli szybko i bez problemów dotrzeć do szpitala. Wszystko dobrze się skończyło. Urodził się chłopiec.
Obok radiowozu strażników miejskich, którzy we wtorek ok. godz. 21:45 zatrzymali się na światłach na ul. Radzymińskiej, zatrzymał swoje auto zdenerwowany kierowca, który poprosił funkcjonariuszy o pomoc w jak najszybszym dotarciu do szpitala. Okazało się, że w samochodzie znajduje się jego żona, która zaczęła rodzić.
Funkcjonariusze, używając sygnałów uprzywilejowania, umożliwili przyszłym rodzicom szybki i sprawny przejazd do szpitala przy ul. Solec. Jeszcze przed godz. 22 kobieta trafiła pod opiekę lekarzy, a funkcjonariusze powrócili do swoich rutynowych obowiązków.
- Podczas nocnej służby zastanawialiśmy się, czy mama i dziecko czują się dobrze, czy urodził się chłopczyk czy dziewczynka. Nie spodziewaliśmy się, że już wkrótce otrzymamy miły telefon. Przed godziną 2 w nocy skontaktowała się z nami mama rodzącej kobiety. Dowiedzieliśmy się od niej, że urodził się zdrowy i duży chłopiec. Grześ ważył prawie 4,5 kilograma – relacjonował insp. Adam Parzyszek, który razem ze str. Marcinem Żebrowskim pomógł przyszłym rodzicom.
Strażnicy podkreślają, że zrobili to, co do nich należało i cieszą się, że wszystko zakończyło się dobrze.
Referat Prasowy