Podczas ligowego meczu Legii strażnicy zabezpieczali 16 lutego okolice stadiony przy Łazienkowskiej. Patrol zauważył na jednym z przystanków grupę osób, przygniatającą do ziemi mężczyznę.
Natychmiast ruszyli z interwencją. Gdy zbliżyli się do grupy, jedna z osób krzyknęła, że mężczyzna ma atak padaczki. Strażnicy natychmiast nakazali puszczenie chorego obawiając się, że chcący mu pomóc jeszcze bardziej mu zaszkodzą. Podłożyli pod głowę mężczyzny plecak pilnując jednocześnie, by podczas ataku nie wyrządził sobie krzywdy i zapewniając mu, w miarę zaistniałych okoliczności, komfort psychiczny. Jednocześnie wezwano pogotowie.
Jedna z kobiet z grupy okazała się żoną poszkodowanego. Była w szoku – przyznała, że mąż nigdy wcześniej nie miał objawów padaczki, wcześniej nie pił alkoholu ani nie przyjmował żadnych zakazanych substancji. Jej także zapewniono pomoc. Gdy mężczyźnie minął atak, do czasu przybycia pogotowia strażnicy kontrolowali jego stan i utrzymywali z nim kontakt.
Chory został przewieziony do szpitala przy Czerniakowskiej.
Strażnicy apelują – w przypadku ataku padaczki nie wolno wkładać choremu do ust żadnych przedmiotów które miałyby jakoby powstrzymać go przed skaleczeniem języka. Najważniejsze to uchronić jego głowę przed ewentualnymi urazami i zapewnić bezpieczeństwo, najlepiej układając ciało w pozycji bocznej ustalonej. Bezwzględnie należy wezwać pomoc i zostać przy chorym aż do przybycia pogotowia.
