Na niespodziewane przeszkody natrafili strażnicy miejscy wezwani do wyjaśnienia sprawy nieobyczajnych wybryków w pustostanie. Furtka była pod prądem.
W piątek 24 października strażnicy miejscy odebrali wezwanie od mieszkańców Pragi-Południe zniesmaczonych nieobyczajnymi wybrykami, do których miało dochodzić w pustostanie przy Mlądzkiej. Kiedy funkcjonariusze chcieli wejść na teren posesji, metalowa furtka przywitała ich jednak… silnym wyładowaniem elektrycznym.
- Spróbowałam jeszcze raz i znów kopnął mnie prąd – relacjonuje st. inspektor Anna Trzaska z VII Oddziału Terenowego. – A kiedy odepchnięta furtka zbliżała się do futryny, wyskoczył spomiędzy nich snop iskier – podobny jak czasem z trakcji tramwajowej. Z uwagi na zagrożenie dla osób postronnych na miejsce wezwaliśmy natychmiast administratora nieruchomości, tym bardziej że teren był bardzo zaśmiecony - dodaje funkcjonariuszka.
Ściągnięty na miejsce elektryk przyłożył miernik do siatki i potwierdził - w ogrodzeniu płynął prąd. Specjalista szybko ujawnił przyczynę spięcia. Nie było to zabezpieczenie przed nieproszonymi gośćmi, lecz tak zwane „przebicie”, które łatwo było usunąć i zabezpieczyć.
Strażnicy weszli na teren posesji. W pustostanie nikogo nie było, jednak rzeczywiście dostęp do niego nie był zabezpieczony, a wewnątrz widoczne były ślady ludzkiej obecności.
Tego samego dnia posesja została wysprzątana, a wejście na jej teren zamknięte. Dzikie hałasy, na które skarżyli się sąsiedzi powinny ustać. Chyba, że na Mlądzkiej straszy…









