Mieszkaniec Grochowa wybiegł przed nadjeżdżający radiowóz krzycząc: „Ratunku, pomocy, mama jest nieprzytomna i nie rusza się”. Tym dramatycznym zdarzeniem rozpoczęło służbę dwoje strażników miejskich z VII Oddziału Terenowego.
Kwadrans po 8 rano 21 sierpnia strażnicy miejscy z Referatu Szkolnego wyruszyli na patrol po Pradze-Południe. Kilka minut później, kiedy jechali ul. Łukowską, przed maskę ich radiowozu wybiegł mężczyzna w średnim wieku. Gdy zatrzymali samochód, zdenerwowany mężczyzna zaczął krzyczeć, że w pobliskim mieszkaniu leży jego nieprzytomna mama. Strażnicy udali się pod wskazany adres. Mężczyzna wpuścił ich do mieszkania na parterze.
- Na rozkładanym fotelu w pokoju leżała jego 76-letnia matka. Kobieta była nieprzytomna, a jedna z jej nóg była nienaturalnie podwinięta. Kończyna była sina i chłodna. – relacjonuje st. insp. Piotr Weśnik, który wraz z mł. insp. Anną Bugą udzielili pomocy seniorce.
Strażnicy upewnili się, że kobieta oddycha, ułożyli ją w pozycji bezpiecznej i wezwali pogotowie. Podczas oczekiwania na przyjazd karetki mężczyzna wyjaśnił, że nie widział matki od tygodnia. Gdy w środę ją odwiedził, zobaczył, że przez cały ten czas nie wstawała z łóżka, przy którym nie było jedzenia, ani nawet szklanki z wodą. Wtedy przeraził się i wybiegł na ulicę. Szukał kogoś, kto mógłby mu pomóc - wówczas nadjechali strażnicy. Tuż przed przyjazdem karetki kobieta odzyskała przytomność, ale kontakt z nią był utrudniony. Kilkanaście minut po godz. 9 ratownicy zabrali seniorkę do szpitala.