W rzadko spotykanej sytuacji znaleźli się strażnicy miejscy wezwani w sobotni wieczór do zabezpieczenia pogorzeliska. Na miejscu okazało się, że muszą zmierzyć się z dwoma żywiołami…
Strażnicy miejscy z VII Oddziału Terenowego w sobotę przed godziną 19 dostali wezwanie do zabezpieczenia pogorzeliska w pustostanie przy Kamionkowskiej. W trakcie ostrzegawczego wygradzania terenu do funkcjonariuszy podszedł zdenerwowany mężczyzna, informując, że w innej części ulicy, spod jezdni pod dużym ciśnieniem wydobywa się woda. Strumienie biły spod nawierzchni już w trzech miejscach, a asfalt wyraźnie się unosił. W związku z przerwanymi działaniami przy pogorzelisku, funkcjonariusze - oprócz wezwania pogotowia wodociągowego - poprosili też o wsparcie inny patrol. Gdy sytuacja była już opanowana: kierowcy zabrali samochody z zagrożonego obszaru, patrol wspierający zamknął ruch na części ulicy, a wodociągowcy zaczęli usuwać awarię – można było powrócić do zabezpieczenia spalonego pustostanu. Miało to sens, bo pół godziny przed północą, nad dachem budynku znów pojawił się dym. Po chwili buchnęły też płomienie. Strażnicy miejscy ponownie wezwali strażaków. Gaszenie pożaru potrwało do około 1:20. Dla bezpieczeństwa ludzi, strażnicy miejscy zabezpieczali to miejsce jeszcze przez kilka godzin.