69-letni mieszkaniec Kijowa zgubił się na Grochowie i przez kilka godzin błąkał po dzielnicy. Mężczyzną zaopiekowała się przechodząca kobieta i odprowadziła do siedziby straży miejskiej przy ul. Kobielskiej
Około godziny 19.30 do siedziby VII Oddziału Terenowego Straży Miejskiej m.st. Warszawy przyszła kobieta ze starszym mężczyzną. Poinformowała dyżurnego, że zauważyła go, gdy błąkał się po dzielnicy. Mężczyzna nie mówił po polsku. Strażnikom udało się ustalić jego personalia. Był to 69-letni mieszkaniec Kijowa. Zaledwie dzień wcześniej przyjechał z Ukrainy do Warszawy, do córki. Następnego dnia około godziny 11 wyszedł z domu po papierosy i szukając kiosku zgubił się na terenie Pragi-Południe. Ponieważ nigdzie nie zapisał adresu zamieszkania swoich bliskich, kluczył uliczkami w nadziei, że uda mu się trafić do domu. Niestety przez osiem godzin nic z tego nie wyszło. Zdezorientowanym i zdenerwowanym mężczyzną zaopiekowała się przechodząca kobieta, która odprowadziła go do siedziby straży miejskiej przy ul. Kobielskiej 7. Tutaj uchodźcą zajęli się strażnicy miejscy. Upewniwszy się, że nie potrzebuje pomocy medycznej, zrobili mężczyźnie ciepłej herbaty i ugościli własnymi kanapkami. Licząc na to, że rodzina będzie poszukiwała mężczyzny i zgłosi to policji, dyżurny VII Oddziału Terenowego skontaktował się z komendą rejonową. Traf chciał, że właśnie wtedy córka obywatela Ukrainy przyszła zgłosić zaginięcie ojca. Kilkanaście minut później policjanci przywieźli kobietę do siedziby straży miejskiej, skąd odebrała tatę. Mimo niepokoju, cała historia zakończyła się szczęśliwie.