Nieszczęśliwy wypadek rowerzystki na Stalowej miał jeden szczęśliwy aspekt: w pobliżu znajdowała się, co prawda w cywilu, strażniczka miejska, która fachowo udzieliła pomocy poszkodowanej.
Są ludzie, którzy wydają się zawsze być na miejscu, gdy ktoś potrzebuje pomocy. Zwykle to po prostu osoby obdarzone niezwykłą wrażliwością i uważnością, dzięki którym dostrzegają sytuacje, umykające uwadze innych. Tak właśnie jest w przypadku strażniczki z VI Oddziału Terenowego, która kolejny raz znalazła się na czas w miejscu niebezpiecznego zdarzenia.
W niedzielę 12 maja, nasza funkcjonariuszka prywatnie brała udział w obchodach lokalnego święta „Praskie Bajery”. W pewnej chwili, idąc ulicą Stalową, zauważyła siedzącą na jezdni około 60-letnią kobietę. - Obok niej leżał rower, a przy nich stał samochód – relacjonuje starsza inspektor Justyna Faltynowska – Podeszłam bliżej, myśląc że doszło do potrącenia.
Okazało się, że kierowca auta również chciał udzielić pomocy kobiecie, która upadła z roweru na jezdnię. Chwilę wcześniej, rowerzystka wjechała kołem w szynę tramwajową i straciła równowagę. Kobieta narzekała na ból nogi i nie mogła o własnych siłach wstać z ziemi. Jak przyznała, niedawno przeszła zabieg wszczepienia endoprotezy kolana. Wspólnie z kierowcą, nasza strażniczka pomogła 60-latce opuścić niebezpieczne miejsce na jezdni, ustabilizowała jej kończynę i wezwała pogotowie. Telefonicznie zawiadomiono też córkę i sąsiadkę poszkodowanej, które zabrały rower, gdy kobieta została odwieziona do szpitala.
Nasza funkcjonariuszka wielokrotnie już angażowała się w pomoc poza służbą. W okresie pandemii uczestniczyła w akcji dowozu posiłków dla służby zdrowia, przed niespełna rokiem ujęła złodzieja, uciekającego z łupem przed ochroną sklepu, a zimą ubiegłego roku zasłynęła pomocą 14-latkowi z Ełku, który przyjechał z pluszowym misiem do dziewczyny, bez pieniędzy na powrót do domu.