Człowiek jest istotą społeczną, a brak towarzystwa wpływa negatywnie na zachowanie jednostki. Tylko nagłym pozbawieniem kompanii można wytłumaczyć zdarzenie, do jakiego doszło 20 czerwca na Jagiellońskiej- bo przecież nie wcześniejszym spożywaniem alkoholu…
Przed 23.00 patrol Straży Miejskiej został wezwany w okolice budynku prokuratury na Pradze Północ, gdzie na kamiennym murku miała biesiadować – dodać należy, że głośno - grupka osób. Na miejscu strażnicy zastali pięciu mężczyzn i kobietę w towarzystwie butelek i puszek po napojach mniej i bardziej wyskokowych. Kompania została pouczona o negatywnych skutkach swojego zachowania, po czym większość zgromadzonych się rozeszła - na murku pozostał jeden z mężczyzn, który za pozbawienie towarzystwa zaczął obwiniać interweniujący patrol. W słowach niewybrednych komentował status rodzinny strażników próbując jednocześnie siłowo podkreślić wagę swych słów. Nawet obezwładnienie i nałożenie kajdanek nie ostudziło temperamentu samotnika z przymusu, który nadal toczył jadem z ust, a ponieważ rąk używać już nie mógł, utoczył także sporą dawkę śliny, którą skierował na mundur jednego ze strażników.
Na miejsce wezwano policję, która zatrzymała 48-latka i będzie prowadziła dalsze czynności.
