Nad ranem 26 marca jeden z kierowców zauważył w Śródmieściu dziwnie zachowującego się kierowcę audi. Sprawiał wrażenie pijanego, a kilka minut później spowodował kolizję na Mokotowie. Szybko okazało się, że nie miał uprawnień do prowadzenia pojazdów, a jego samochód – obowiązkowych badań i ubezpieczenia.
Wspólny patrol straży miejskiej i policji nad ranem 26 marca otrzymał informację o kierowcy audi, który prawdopodobnie prowadzi pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Ze zgłoszenia wynikało, że samochód poruszał się Marszałkowską, Odyńca, Batorego i Puławską. Gdy funkcjonariusze ruszyli na poszukiwania auta, około godziny 5 otrzymali informację, że na Puławskiej audi zderzyło się z innym samochodem. Kilka minut później na miejscu patrol zastał uszkodzoną toyotę i audi z urwanym lusterkiem. Wezwano patrol drogówki. Obaj kierowcy zostali przebadani. Byli trzeźwi. Po sprawdzeniu w policyjnych bazach danych funkcjonariusze ze zdziwieniem ustalili, że kierujący audi nigdy nie miał… prawa jazdy. Co więcej, jego pojazd nie miał ważnego przeglądu technicznego oraz obowiązkowego ubezpieczenia OC. W związku z tym już w czerwcu ubiegłego roku zatrzymano dowód rejestracyjny tego pojazdu. Funkcjonariusz zwrócili także uwagę na dziwne zachowanie kierowcy, który sprawiał wrażenie nieco sennego. Jego reakcje były opóźnione, mowa bełkotliwa, a źrenice rozszerzone. Mężczyznę przebadano testem narkotykowym, który potwierdził podejrzenia funkcjonariuszy. Kierowca audi tłumaczył ten wynik faktem zażywania leków przeciwlękowych. Mężczyzna został przewieziony do komendy rejonowej policji.