89-letnia kobieta zgubiła się 11 listopada przy Szpitalu Bielańskim. Strażnikom miejskim powiedziała, że wyszła z domu ponieważ jej syn popełnił samobójstwo
Kilka minut przed godziną 14 strażnicy miejscy z V Oddziału Terenowego otrzymali wezwanie do starszej kobiety, którą zauważyła ochrona Szpitala Bielańskiego. Gdy funkcjonariusze podjęli interwencję kobieta siedziała przy izbie przyjęć. Kontakt z nią był utrudniony - mówiła bardzo niewyraźnie. Ze względu na niską temperaturę seniorkę przeprowadzono do radiowozu i okryto kocem termicznym. Ponieważ kobieta nie umiała samodzielnie podać miejsca zamieszkania i była nieświadoma, gdzie się znajduje, strażnicy poprosili by wyjęła zawartość kieszeni. Niewiele to dało. Jednak po chwili staruszka powiedziała, że tego dnia jej syn popełnił samobójstwo i dlatego wyszła z domu. Funkcjonariusze zapytali więc o adres syna. Kobieta zaczęła płakać, ale podała adres. Udał się tam inny patrol straży miejskiej. Po kilkunastu minutach funkcjonariusze ustalili, że nie doszło do tragedii. Syn był cały i zdrowy, ale zdenerwowany, ponieważ, jak stwierdził, matka wyszła z domu podczas jego chwilowej nieobecności. Na wieść, że mama czuje się dobrze i jest pod opieką strażników miejskich, mężczyzna bardzo się ucieszył. Kwadrans później strażnicy przewieźli seniorkę do domu i oddali pod opiekę syna.
