Mariusz Bednarczyk z VII Oddziału Terenowego Straży Miejskiej m.st. Warszawy w minioną niedzielę był najszybszym strażnikiem maratonu w Łodzi. W tę – zaledwie tydzień po Łodzi - po raz kolejny pokonał 42 km i 195 m, w Warszawie. To pierwsze starty po ubiegłorocznym wypadku, w którym strzaskał kości śródstopia.
Bieg w Warszawie był 21. maratonem na liście strażnika z południowej Pragi. Równocześnie drugim po wypadku, w którym pogruchotał kości śródstopia. W czerwcu ubiegłego roku Mariusz Bednarczyk brał udział w ekstremalnym biegu górskim Rzeźniczek, w Bieszczadach. Na 11. kilometrze poczuł silny ból w stopie. Próbował go przezwyciężyć. Bezskutecznie. Uraz był na tyle skomplikowany, że ratownicy nie odważyli się zwozić poszkodowanego quadem. Wezwano helikopter, którym strażnik-biegacz poleciał do szpitala, kołysząc się na kilkunastometrowej linie.
W poprzedni weekend Bednarczyk po raz pierwszy pokonał trasę maratonu w Łodzi. Przystąpił do niego niejako „z biegu”. Jeszcze we czwartek i w piątek pełnił dwunastogodzinne służby w patrolu pieszym. Czas z Łodzi - 4 godziny i 23 minuty był szóstym na liście jego osiągnięć. W klasyfikacji strażników gminnych i miejskich był najszybszy. Zaledwie 7 dni później pobiegł w maratonie w Warszawie. Był ciekawy jak zareaguje organizm. Zareagował wzorowo. 4:21:36 i czas z Łodzi został zepchnięty na 7 miejsce prywatnej klasyfikacji.
Strażnik z Pragi od 10 lat biega w maratonach. Sport to jego pasja. Zaliczył dwie Korony Polskich Maratonów (zdobywcą Korony zostaje się po ukończeniu pięciu najbardziej prestiżowych biegów w Polsce: w Dębnie, Krakowie, Wrocławiu, Warszawie oraz w Poznaniu - w ciągu maksymalnie 24 miesięcy). Przygotowanie do każdego startu zajmuje Bednarczykowi od 4 do 6 miesięcy. W tym okresie, w ciągu tygodnia pokonuje około 50 km.
Starszy inspektor Mariusz Bednarczyk pracuje w warszawskiej Straży Miejskiej od 22 lat. W referacie patrolowo-interwencyjnym dba o porządek i bezpieczeństwo na południowo-praskich ulicach. Raz zdarzyło się, że jego sportowa pasja przydała się w pracy.
Przed kilkoma laty strażnicy nakryli w jednej z piwnic złodziei sprzętu budowlanego. Na widok funkcjonariuszy, rabusie odrzucili wiertarki, szlifierki oraz wkrętarki i zaczęli uciekać. Nie wiedzieli z kim się mierzą… Wynik pościgu mógł być tylko jeden.
- Dostałem wtedy nawet od Komendanta nagrodę finansową – wspomina Bednarczyk – Poszła na nowe buty. Sportowe. Te strażnicze są niezniszczalne – sprawdziłem je w jednym z maratonów.
Jesteśmy dumni i gratulujemy.