Dwuletnia dziewczynka doznała 26 lutego urazu głowy, gdy niosący ją na ręku dziadek poślizgnął się i upadł. Dzieckiem i jego zdenerwowaną matką zaopiekowali się strażnicy miejscy z I Oddziału Terenowego.
Kwadrans przed godziną 15 do strażników miejskich na placu Zamkowym podbiegła kobieta, która poinformowała, że przed kościołem św. Anny, małe dziecko doznało urazu głowy. Funkcjonariusze natychmiast udali się na miejsce wypadku. Zastali tam kilka zdenerwowanych osób, które wzajemnie się przekrzykiwały, pokazując na małą dziewczynkę. Dopiero po ich uspokojeniu strażnikom udało się ustalić, że chwilę wcześniej turyści z Mielca przechodzili przed kościołem. Widzieli, jak dziadek, niosący na ręku dwuletnią dziewczynkę, łapał puszczane tam bańki mydlane. W pewnej chwili mężczyzna poślizgnął się i wypuścił dziecko z rąk. Dziewczynka upadła na chodnik i uderzyła tyłem głowy o twarde podłoże. Na jej głowie pojawił się sporej wielkości guz. Strażnicy natychmiast wezwali pogotowie ratunkowe. Aby dziecko nie marzło na silnym wietrze, zaprosili matkę z maluchem do radiowozu i poczęstowali ciepłą herbatą. W trakcie oczekiwania na przyjazd karetki funkcjonariusze monitorowali stan dziecka. Ratownicy z pogotowia zbadali małą i skierowali ją wraz z matką do pobliskiego szpitala dziecięcego przy ulicy Kopernika.